HIPOCHONDRIA czyli lęk o zdrowie

Przy różnych okazjach życzymy sobie nawzajem zdrowia, uważając, że to jest najcenniejsze co mamy. Czy można się więc dziwić, że ktoś się boi o stan swojego ciała oraz temu lękowi poświęca dużo uwagi i troski? Wszak François Rabelais powiedział: „Bez zdrowia życie nie jest życiem; życie nie jest do wyżycia.” Jednak gdy ten strach zaczyna paraliżować naszą codzienność i spędza sen z powiek, przestaje wtedy spełniać swoją funkcję.

Jednym z najbardziej znanych i charakterystycznych hipochondryków stał się Woody Allen oraz większość tworzonych przez niego filmowych bohaterów. Do tego nieodłączna nutka jego czarnego humoru sprawiała, że stało się to jego pozytywnym, wzbudzającym sympatie, obrazem. Allen lubi wymieniać hipochondrię obok swoich zawodów reżysera, scenarzysty, pisarza, komika, muzyka. Jednak słowa hipochondria i hipochondryk, mają dla nas często negatywne, lekceważące zabarwienie. Wydaje nam się, że ktoś zupełnie bezpodstawnie wymyśla swoje dolegliwości i im poświęca całą swoją uwagę. Dodatkowo angażuje w to inne bliskie osoby, przekazując im swoje lęki i obawy co do swojego stanu zdrowia lub objawu. Hipochondria jest jednak zaburzeniem lękowym jak każde inne, jak różnego rodzaju fobie, napady paniki, strach przez lataniem, przed wysokością, itp. W tym przypadku jest to lęk o zdrowie. Człowiek tym dotknięty wiele swoich dolegliwości, które zdarzają się u każdej zdrowej osoby interpretuje chorobowo, widzi w nich poważną chorobę somatyczną. A wielu z nas zdarza się trafić do lekarza z powodu niepokojących nas objawów. Jednak większość osób uspokaja się po zapewnieniach lekarza, że nie ma powodu do zmartwienia. Osobie z zaburzeniami hipochondrycznymi to nie wystarczy. Będzie uważała, że lekarz mógł się mylić, będzie nalegała na kolejne badania lub pójdzie do innego specjalisty. Jednak trudno jest odpowiedzieć na pytanie jakie badanie i jakie zapewnienia o tym, że nic jej nie dolega mogłyby ją uspokoić.

Tacy pacjenci, zanim trafią do psychiatry lub psychologa, najczęściej najpierw przechodzą długą i męczącą drogę w ramach wizyt u wszystkich możliwych lekarzy, którzy przyjdą im do głowy, lub do których zostaną wysłani – mówi dr Dariusz Wasilewski, psychiatra z Centrum Psychoprofilaktyki i Terapii w Warszawie. Pamiętam pacjentkę, która do mnie przyszła niejako z rozpaczy, bo była wykończona ciągłym lękiem. Zaczęło się od zwykłego przeziębienia, po którym czuła się nadal osłabiona. Niepokój przedłużającym się złym samopoczuciem przerodził się w lęk o potencjalne choroby. Różne – najpierw choroby serca, potem mięśni, a nawet stwardnienie rozsiane. Jeśli lekarz nie potwierdził diagnozy to szła do innego. Przeszukiwała poradniki, książki, Internet. Według niej wszystko się zgadzało z jej objawami. Sama zaczęła prosić o wykonanie konkretnych badań. Pewne drobne objawy sprzed kilku lat, zaczęły układać się w logiczną całość i okazywały się być zwiastunami rzekomych obecnych chorób. Wszystko kręciło się wokół tego, że dolega jej coś, co spowoduje śmierć lub w najlepszym razie inwalidztwo i nie ma już na to rady. Właśnie w takim cierpieniu żyją hipochondrycy. Dokładnie wsłuchują się w swój organizm. Zbyt dokładnie. To powoduje, że wiele sygnałów z ciała, które dla innych są czymś normalnym, urasta do rangi problemu, staje się sygnałem choroby. I nawet chwilowe przyspieszenie pracy serca, spowodowane wysiłkiem lub stresem, może się okazać na to dowodem. 

Przyczyny
Trudno jednoznacznie określić dlaczego jedni z nas reagują takim lękiem a inni w tych samych warunkach nie. Wydaje się, że do rozwoju lęku o zdrowie, jako poważnego zaburzenia i problemu, przyczynić się mogą poprzednie doświadczenia choroby własnej lub innej, może bliskiej osoby. Prowadzi to do powstania specyficznych, lękowych przekonań i założeń na temat objawów, i chorób. Wpływ na to mogą mieć zarówno wczesne własne przeżycia, informacje przekazywane przez media, jak i np. niezadowalająca opieka lekarska. Sugeruje się, że także nadopiekuńczość rodziców, częste choroby i hospitalizacje dziecka, mogą spowodować przeniesienie lęku z opiekunów na dziecko, które może dorastać w strachu o własne zdrowie. Przykładami błędnych założeń przekazywanych w rodzinach mogą być informacje: „w naszej rodzinie wszyscy mieli problemy z sercem” lub „od dziecka miałeś słabe płuca”. Mogą one prowadzić do selektywności w przyjmowaniu informacji na temat swojego zdrowia. Znanym zjawiskiem jest tzw. choroba studentów trzeciego roku medycyny, gdy Ci rozpoczynając naukę o konkretnych chorobach, dostrzegają w sobie objawy każdej z nich. Do podobnej sytuacji dochodzi gdy w obliczu np. epidemii grypy media ostrzegają przed zagrożeniem. W takiej chwili wiele osób każdy rodzaj infekcji będzie utożsamiać z przedstawianym niebezpieczeństwem.Jednocześnie, skupianie się na tych spostrzeżeniach i dolegliwościach powoduje że lęk narasta, i co raz trudniej jest go ujarzmić.

– Okazało się, że parę miesięcy przed pojawianiem się objawów mojej pacjentki i rozpoczęciem wędrówki po lekarzach, z powodu powikłań po grypie, zmarła bliska jej osoba – kontynuuje dr Wasilewski. To było dla całej rodziny niebywałe zaskoczenie, zwłaszcza, że śmierć nastąpiła w młodym wieku. I ziarno zostało zasiane. U pacjentki zaczęło kiełkować przekonanie, że ją może spotkać to samo. 

Wydaje się, że hipochondria ma podobny charakter do zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnego, gdzie lęk o własne zdrowie i przekonanie o istniejącej chorobie przybiera formę natrętnej myśli i obsesyjnego szukania potwierdzenia rzekomej choroby. Myśli hipochondryczne mają też czasem cechy zaburzeń depresyjnych, gdy obniżony nastrój pozbawia chorych nadziei na to, że rzeczywiście mogą być zdrowi. Przekonani o ciężkości swojej rzekomej choroby, nie podejmują leczenia, bo wg nich i tak jest już na to za późno.

Leczenie
To jest trudna sytuacja dla lekarza – wyjaśnia dr Dariusz Wasilewski. Jak zmniejszyć lęk u takiego pacjenta i przekonać go, że objawy mają podłoże psychiczne? Zlecić mu kolejne badania, które mają potwierdzić, że nic mu nie jest, a których miał już mnóstwo? Pacjent pomyśli, tak jak myślał wcześniej, że „skoro lekarz zleca tyle procedur to oznacza, że na pewno coś mi dolega i próbuje w ten sposób wykryć, bo przecież nie robił by tego gdyby nie podejrzewał, że coś mi jest… ale pewnie będzie to przede mną ukrywał…”. Czyli pojawia się błędne koło. Najważniejsze jest więc nawiązanie dobrego kontaktu i stworzenie klimatu zaufania. A ponieważ lęk jest bardzo nieprzyjemnym objawem zwykle nie stanowi wówczas trudności namówienie pacjenta na włączenie leków, które poziom lęku obniżą.

Niewielu pacjentów trafia do psychiatry lub psychologa. Osoby z hipochondrią „tułają się” po internistach i to oni muszą często wykazać się dużą delikatnością, cierpliwością i umiejętnością przekonywania. Przy dużym nasileniu lęku, wpływającym na normalne funkcjonowanie w ciągu dnia, każdy lekarz może włączyć do leczenia leki przeciwdepresyjne o jednoczesnym działaniu przeciwlękowym, np. te z grupy selektywnych inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny. Dobre skutki w leczeniu przynosi terapia poznawczo-behawioralna. To podstawowa metoda leczenia zaburzeń lękowych. W przypadku hipochondrii wymaga przede wszystkim osiągnięcia wspólnego z pacjentem zrozumienia podstawy jego problemu. Jednak często jest to trudne do osiągnięcia gdy chory przekonany jest, że cierpi na nowotwór lub chorobę serca. Domaga się pomocy medycznej, leczenia somatycznego, a nie psychoterapeutycznego. Terapia hipochondrii nie likwiduje doznawanych objawów i sygnałów z ciała. Powoduje jednak modyfikację tych symptomów poprzez sprowadzenie ich do poziomu doświadczanego przez większość osób, które nie wykazują tego typu lęku. Proces ten wymaga uznania, że objawy, których doświadcza pacjent rzeczywiście istnieją, a terapia ma na celu ich wyjaśnienie i zmianę sposobu ich oceny przez chorego. Dr Dariusz Wasilewski dodaje: – Kobieta przyszła do psychiatry, namówiona przez swojego męża, ale bardzo się nie broniła. Po wielu miesiącach życia w lęku była już bardzo zmęczona, widziała też cierpienie bliskich. Rozpoczęliśmy leczenie farmakologiczne, a potem także psychoterapię. Wiadomo było, że od razu ten lęk przed chorobami nie zniknie. Pacjentka przychodziła na kolejne wizyty i choć przyznawała, że bywała u swojego lekarza rodzinnego, zdarzało się to coraz rzadziej. Lęk był coraz mniejszy i w pewnym momencie zaczęła uznawać go za bezzasadny i mimo, że nadal była zatroskana o swoje zdrowie, przestało to spędzać jej sen z powiek oraz uniemożliwiać codzienne funkcjonowanie. Dziś jedynie żałuje, że do psychiatry zgłosiła się „tak późno”.

Cyberchondria
Internet stał się nieograniczonym, ale i niekontrolowanym źródłem informacji. Także o zdrowiu. Na internetowych forach jedni pacjenci odpowiadają drugim, konsultują się nawzajem, doradzają, diagnozują. Stają się ekspertami. Potem z tą wiedzą, uzyskaną w sieci przychodzą do lekarza. Problemem nadmiaru tych informacji jest to, że nie ma w nich selekcji. Ból głowy jest w Internecie tak samo często objawem nowotworu jak i np. stresu, nie ma znaczenia czy ktoś na coś już choruje, jakie bierze leki, czy ma inne objawy. W życiu i w gabinecie lekarza jednak tak nie jest. Czy nadmiar informacji może przynieść więcej szkody niż pożytku? Naukowcy nazwali to zjawisko cyberchondrią – czyli niepokojem o własne zdrowie i rzekome objawy choroby, który powstaje na podstawie informacji znalezionych w Internecie. Nie jest to całkowicie nowe zjawisko. Zawsze w dostępnych mediach pojawiały się wiadomości na temat różnych chorób i dolegliwości. Jednak Internet pokonał wszelkie granice, jakie były związane m.in. z dostępnością do tych informacji lub specyficznymi grupami odbiorców. Z pewnością nie można też dyskredytować nieograniczonego dostępu do informacji o zdrowiu. To potężna broń wykorzystywana np. do zachęcania do profilaktyki lub zwiększania świadomości odnośnie niektórych chorób.

Trzeba pamiętać o jednej rzeczy – hipochondrycy nie symulują choroby, nie kłamią o swoich objawach. Ich dolegliwości są prawdziwe a problem przewlekły, angażujący wiele osób. Potrzebują pomocy i leczenia, tak jak każdy inny pacjent.

Tekst: dr n. med. Anna Zielińska, specjalista psychiatra dzieci i młodzieży