Ból uświęcony
Czujemy tylko ten ząb, który nas boli
Aldous Huxley
Widok człowieka który sam zadaje sobie ból, przebija nożem, tnie swoje ciało żyletką, przypala je papierosem, biczuje do krwi, powoduje w nas zdziwienie i strach. A może rzeczywisty ból jest potrzebny, aby nas wyleczyć z cierpień urojonych?…
Ból jest nieodłączną częścią naszego życia, doświadczamy go wszyscy od dzieciństwa aż do śmierci, towarzyszy nam na każdym kroku i na każdym etapie naszego życia.
Często zdarza się, że po ciężkim dniu bolą nas nogi, ręce, oczy, kręgosłup, miewamy migrenę. Ból to również sygnał, że w organizmie dzieje się coś niedobrego jest wiec sprzymierzeńcem pomagającym zlokalizować chorobę. Natomiast walka z bólem i niesienie ulgi w cierpieniu stanowi pierwszoplanowe zadanie medycyny.
Im jesteśmy starsi tym bardziej przyzwyczajamy się – z konieczności – do życia z nim. Jest takie powiedzenie: Jeśli człowiek po czterdziestce budzi się rano i nic go nie boli, to znaczy, że umarł… Ale żarty na bok.
Czego by jednak o nim nie pisać, ból jest zjawiskiem nie do końca jednoznacznym. Jego znaczenie jest różne w zależności od strefy geograficznej, religii, kultury czy systemów społecznych. Czym więc jest? Na to pytanie istnieje wiele odpowiedzi, jednak czymś realnym i subiektywnym będzie zawsze dla tych, którzy go w danej chwili odczuwają. Nawet jeśli jest to wyłącznie ból fantomowy, cierpienie odczuwa się zawsze bardzo autentycznie.
Od wieków znachorzy, szamani, czarownicy próbowali wypowiadać bólowi wojnę. Zioła, mikstury, „tygrysie maści”, akupunktura i akupresura, ale też zaklinania, czary, nakładanie rąk miały łagodzić lub uśmierzać ból. Współczesna medycyna oferuje nam ogromną ilość środków przeciwbólowych. Ich dostępność podnosi jakość naszego życia, bo nie umiemy normalnie funkcjonować, kiedy coś nas pobolewa. Jeśli więc widzimy, że ktoś świadomie zadaje sobie cierpienie zastanawiamy się cóż takiego może go do tego skłaniać?!
W naszym kręgu kulturowym zadawanie sobie bólu to często próba zwrócenia na siebie uwagi. W środowisku niektórych subkultur sznyty, przychary, dziary, stanowądowód męstwa i przynależnoścido grupy. Również modny obecnie tatuaż, czy piercing nieodmiennie łączy się z cierpieniem i może stanowi akt odwagi, ale również i… autoagresji.A czasem może samookaleczenia ciała mają zmniejszyć cierpienia duszy? Łatwiej jest znieść ból ręki czy nogi niż wszechogarniający ból istnienia. Rękę czy nogę w ostateczności zawsze można odciąć…
Czytając Kod Leonarda da Vinci Dana Browna – celice (kolczasta opaska zakładana na udo, powodująca ból i krwawienie) noszona przez zakonnika Opus Dei, wzbudziła sporo kontrowersji oraz sprowokowała dyskusję na temat współczesnych formach samoumartwiania w Kościele katolickim. Kościół ten bowiem nigdy nie zakazał pokutnych praktyk. Biczowanie tzw. dyscypliną, noszenie włosiennicy (rodzaj koszuli z ostrego włókna), posty to wciąż sposoby składania ofiary za grzechy, a zadawanie sobie bólu – umocnieniem w wierze… Zresztą asceza od wieków wpisana jest w religię katolicką, a Święty Franciszek, Ojciec Pio czy Matka Teresa z Kalkuty cierpieli pokutnie i czerpali z tego aktu duchowe uniesienie.
Jednak do najbardziej drastycznych form pokuty należy wielkanocny rytuał samobiczowania, spotykany do dziś dnia w Hiszpanii, na Filipinach czy w Ameryce Południowej. Pątnicy idąc boso, uderzają się batem po plecach, aż z ran zaczyna się sączyć krew.
Podobne praktyki można także zaobserwować w Malezji, Singapurze czy na Mauritiusie, gdzie podczas święta Thaipusam wierni, na pamiątkę podarowania synowi – bogowi Murugan – przez Boginię Parvati – lancy, aby mógł pokonać nękającego ludzi demona Soorapadam, przebijają swoje ciała, używając do tego celu różnego rodzaju szpikulców i sztyletów. Co ciekawe, poprzez wprowadzenie się w modlitewny trans uczestnicy takich rytuałów nie odczuwają bólu, a zadane w ten sposób rany nie krwawią.
Jak widać można więc dla zabawy czy idei zadawać sobie ból. Można ekstremalnie modyfikować swoje ciało wszczepiając pod skórę guzy imitujące rogi, czy przecinając język na podobieństwo ogromnego warana, można też biczować swoje ciało i kaleczyć skórę w imię religijnej ekstazy… Warto jednak pamiętać, że istnieją ludzie, codziennie zmagający się z ogromnym cierpieniem, na który nie pomagają leki, modlitwa i wszelkie zaklinania. I którzy oddaliby wszystko, aby móc się od tego bólu uwolnić…
Leszek Kosmalski